Za nami jedna z najsłabszych derbowych potyczek na przestrzeni ostatnich lat. Rywalizacja, która miała być crème brûlée wadowickiej okręgówki, niebezpiecznie blisko otarła się o poziom niesławnych spotkań Łęcznej z Podbeskidziem za czasów ich obecności w Ekstraklasie. To było spotkanie bez fajerwerków. W pierwszej połowie senne jak środowe popołudnie w maju. Po przerwie działo się nieco więcej. Za mało jednak, by któraś z kibicowskich stron mogła wywiesić baner, że powiat należy do kogoś innego niż Tempa Białki.